Recenzja filmu

Wielkie kino (2007)
Jason Friedberg
Aaron Seltzer
Kal Penn
Adam Campbell

Zlepek nieśmiesznych gagów

W erze takich filmów, jak „Młody Frankenstein”, „Czy leci z nami pilot?” widz miał do czynienia z naprawdę genialnymi parodiami. Apogeum tego podgatunku przypadało w latach 70. i 80. Parodiowano
W erze takich filmów, jak „Młody Frankenstein”, „Czy leci z nami pilot?” widz miał do czynienia z naprawdę genialnymi parodiami. Apogeum tego podgatunku przypadało w latach 70. i 80. Parodiowano głównie inne filmy, lecz także sytuacje polityczne, jakie miały miejsce w danym okresie. Wszystko to było oczywiście lekko zasugerowane, bez bezczelności i namolności, która budziła by u widza, zamiast uśmiechu na twarzy, zwykłe zniesmaczenie. Ale, na nasze nieszczęście, czasy diametralnie się zmieniły. Teraz dominują tylko takie parodie, jak recenzowane przeze mnie "Wielkie kino", "Komedia romantyczna" (zresztą tych samych twórców), czy, już nieco lepsza, seria pt. "Straszny film". W scenariuszu brak błyskotliwości, jakiejś nonszalancji. Wszystko to jedynie zlepek śmiesznych i mniej śmiesznych gagów.   Bohaterami filmu "Wielkie kino" jest rodzeństwo. Dosyć nierozgarnięte, żeby nie powiedzieć, przygłupie. Oczywiście, mamy tu do czynienia ze zwykłym standardem: rodzeństwo najpierw nie wie o swoim istnieniu, by potem nagle spotkać się w jednym miejscu, o tym samym czasie. Schemat ten był już tyle razy wykorzystywany, że aż oczy pieką, kiedy ponownie się go ogląda, choć w nieco innym filmie. Bo tej produkcji nieco brakuje do miana filmu familijnego. To zauważy chyba każdy, kto obejrzy pierwszą scenę, nieszczęsną i mało śmieszną, parodię „Kodu da Vinci”. Ale, że obraz nie jest przeznaczony to młodej widowni, nie znaczy wcale, że żarty stoją na wyższym poziomie. Jest wręcz przeciwnie.   Kiedy patrzy się na gagi, jakie mają miejsce na ekranie podczas seansu, od razu wraca tęsknota za takimi filmami, jak chociażby "Hot Shots!", który to obraz, choć równie głupi i niedorzeczny, to jednak można się na nim było popłakać ze śmiechu. Twórcy recenzowanego filmu zdecydowanie poszli na łatwiznę. Niekiedy zdaję się nam, że ekipa filmowa kręciła, choć scenariusz nie był jeszcze skończony. Niestety, improwizacja w ty przypadku nie powala nikogo na kolana. Wzbudza raczej uśmiech politowania.   Zgodzę się może z jednym: ścieżka dźwiękowa jest jedynym, pozytywnym aspektem tej produkcji. Niektóre kawałki pobudzają widza do ruchu. Problem w tym, że muzyka w filmie, takim jak ten, nie odgrywa znaczącej roli. Równie dobrze mogłoby wcale jej nie być. Ale tylko za nią dałem drugą gwiazdkę.   Nie mogę polecić filmu "Wielkie kino" nikomu, kto jest szanującym się fanem dobrego kina. Bo ten obraz nawet jako parodia, jest kompletnym niewypałem.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Tak się akurat składa, że wśród moich znajomych znajduję się w opozycji, dlatego przy wyborze filmu, na... czytaj więcej
Powiem tak - nastawiony na "Wielkie kino" byłem sceptycznie. Szykowałem się raczej na "wielką kupę". Ale... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones